Lachtal , Lachtal i... po nartach.

Tuż po zakończeniu semestru grupa pasjonatów „białego szaleństwa” wyruszyła na podbój kurortu narciarskiego -„LACHTAL”, który położony jest w południowej części Austrii.

Administrator strony

11 luty 2009 r.

Tuż po zakończeniu semestru grupa pasjonatów „białego szaleństwa” wyruszyła na podbój kurortu narciarskiego -„LACHTAL”, który położony jest w południowej części Austrii. Tuż po zakończeniu semestru grupa pasjonatów „białego szaleństwa” ze Szkół Salezjańskich w Łodzi, Mińsku Mazowieckim oraz Sokołowie Podlaskim pod przewodnictwem Księdza Ryszarda Woźniaka wyruszyła na podbój kurortu narciarskiego -„LACHTAL”, który położony jest w południowej części Austrii. Grupa łódzka, bo o niej tu będzie mowa, zebrała się przed gmachem szkoły około godziny 23. Każdy z „toną” bagaży, niczym na dwumiesięczną delegację, stawił się na czas. Teraz już tylko oczekiwaliśmy na autokar. Kolejne minuty mijały, aż w końcu na horyzoncie ulicy Wodnej pojawił się nasz środek transportu. Jeszcze tylko standardowe procedury, przeprowadzane przez panów policjantów, pakunek bagaży i… w drogę! Podróż trwała ponad pół doby. Wszelakie podręczne urządzenia multimedialne, rozmowy, filmy i sen umilały nam tą długą drogę, która mijała jednym nieco krócej, innym zaś trochę dłużej. Entuzjazm po przyjeździe na miejsce dawał się dostrzec przez cały dzień. Na miejscu zawitaliśmy około południa. „Dziś dzień na sprawy organizacyjne”- oznajmili nam wychowawcy, panie: Izabela Deszcz, Maria Skurska i Monika Geremek-Sowińska. Zakwaterowanie i rozpakowywanie poszły dość sprawnie, gdyż zajęły nam niespełna 2 godziny. Pozostałą część dnia poświęciliśmy na integrację, między innymi podczas aklimatyzacyjnego spaceru po okolicy, podczas którego intensywnie nacieraliśmy się śniegiem. Zmęczeni i spragnieni nart, punktualnie o 23(tak zaczynała się nam „cisza” nocna) położyliśmy się spać. Nazajutrz wyruszyliśmy wreszcie na stok. Droga z naszego miejsca zakwaterowania do stoku trwała dość długo. W tym czasie oglądaliśmy filmy, a niektórzy odsypiali nocne przygody. Warto dodać, że Lachtal to 15 tras zjazdowych, które wraz z całym zapleczem stanowi ponad 140 hektarów. Na trasach codziennie spędzaliśmy blisko 6 godzin. Wyjeżdżaliśmy zaraz po śniadaniu, a wracaliśmy na obiadokolację. Pogoda w zasadzie dopisywała, aczkolwiek jednego dnia przyszło nam walczyć z prawdziwą śnieżną zawieruchą. Kolejne dni mijały dość podobnie. Nie będę tutaj opisywał całego tygodnia, żeby nie zanudzić czytającego, aczkolwiek pozwolę sobie przypomnieć najciekawsze momenty wyjazdu. Z pewnością atrakcjami wieczorów były: gra w karty, wieczorne karaoke, czy też obieranie ziemniaków. Organizowaliśmy sobie również, bitwy na śnieżki, nocne wypady do „niekoniecznie swojego pokoju”, czy też wyścigi typu: kto pierwszy wypiję kubek gorącej herbaty. 7 dni minęło bardzo, bardzo szybko… (za szybko) Powrót do domu to kolejna nie lada atrakcja. Na granicy w Cieszynie na podbój stoków Słowacji wyruszył Kamil D. Tuż po jego wysadzeniu, a dokładnie przejechaniu niespełna 5 kilometrów nasz autokar odmówił posłuszeństwa. Przymusowa przerwa w Mc’Donaldzie trwała ponad 2 godziny. Po usunięciu usterki, kontynuowaliśmy podróż w stronę Łodzi. Około godziny 2 nad ranem byliśmy pod szkołą. Każdy w swoją stronę, każdy do swojego domu, podążyliśmy, aby jeszcze przez tydzień cieszyć się odpoczynkiem. Zapraszamy do obejrzenia galerii

Kamil Drzewiecki